„Shantaram” – 800 stron, pierwsze wydanie 2003
„Cień góry” – 800 stron, pierwsze wydanie 2015
Na początku książki lądujemy wraz z bohaterem w Indiach, w Bombaju. Klimat jest trochę backpackerski i podróżniczy. Poznajemy kilkanaście charakterystycznych postaci, które można spotkać tylko podczas podróży na wschód. Z biegiem fabuły poznajemy życie w bombajskich slumsach, gdzie bohater mieszka i zdobywa uznanie jako lekarz samouk, później trafiamy na hinduską wieś – co nawiasem mówiąc jest nieczęste w literaturze podróżniczej (albo przynajmniej to moje pierwsze spotkanie z hinduską wsią w lit. pięknej).
Przez resztę książki autor zaskakuje nas coraz to nowym obliczem miasta i kraju, przewijają się kolejme barwne charaktery.
Mniej więcej w połowie pierwszego tomu bohater zostaje wessany przez przestępczy półświatek Bombaju, co do pewnego stopnia jest również ciekawe – skorumpowana policja, obrót walutą i sfałszowanymi dokumentami, ale od tego momentu książka staje się kryminałem pisanym w pierwszej osobie, a fabuła, jak na kryminał, ma tempo dosyć ślimacze. Z drugiej strony mamy wątek miłosny, równie istotny. Stąd też gangsterski romans.
W pewnym momencie bohater rusza do Afganistanu z misją wsparcia dżihadu, ale nie jest to dżihad który znamy z przekazów telewizyjnych z Bliskiego Wschodu. Ten islam jest inny. Bardziej rodzinno-rodowy, zasilany kapitałem z przestępczości. Bohater zresztą rusza tam jakoś bezwiednie, nie z pobudek ideologicznych, ale dlatego że muzułmanie stanowią jego aktualny świat, który wypełnia mu samotność po ucieczce z ojczystego kraju.
Nie jestem literaturoznawcą, ale mam wrażenie że powieść jest napisana trochę technicznie, tak jak uczą na kursach, czuje się brak wrodzonego polotu, ale nie ulega wątpliwości, że autor miał ciekawe życie. W końcu streszczenie z tylnej okładki książki to streszczony życiorys autora.
Rozdziały zazwyczaj kończą się zestawem przemyśleń i refleksji, czasami trafnymi, czasami mniej ale po 500 stronach ten schemat zaczyna być dostrzegalny, i za bardzo nie wiadomo co o tym myśleć, czy to tak specjalnie, czy niekoniecznie. Jakby autor zawsze chciał wsadzić na koniec każdego rozdziału podsumowanie.
W połowie drugiego tomu, z powodu objętości i wolnego tempa, masz już dość bohatera i jego problemów, jakbyś oglądał 10 sezon serialu, który znasz już od podszewki, świat, postaci i nic cię nie może zaskoczyć, najchętniej sięgnąłbyś po inną książkę ale czytasz dalej z nadzieją, że fabuła posunie się do przodu.
Dosyć istotny jest też wątek mistyczny, przewijający się przez oba tomy. Jest dosyć prosty, jest go tyle ile go powinno być aby był strawny w komercyjnej powieści, więc nie należy nastawiać się filozoficzne rozprawy ani spotkania z oświeconymi mistrzami, a mistyczną filozofię tej książki można opisać w kilku zdaniach. Nie jest wprost powiedziane z jakiej tradycji się wywodzi, ale jako że bohater porusza się głównie wśród postaci związanych z islamem domyślamy się, że chodzi o tradycję suficką z silnym wpływem tradycji hinduistycznych.
Jednak połknąłem te 1600 stron. To bardzo dobry wynik. Polecam. Do plecaka może się nie zmieścić, ale na leniwych wakacjach na campingu może pobudzić wyobraźnię i zainspirować do trochę dalszych podróży.